Archiwum kategorii ‘Osoby związane z Żychlinem.’
Przeglądasz archiwum kategorii Osoby związane z Żychlinem..
Przeglądasz archiwum kategorii Osoby związane z Żychlinem..
Opisałem historię pięciu lekarzy , którzy ratowali w szpitalu w Dobrzelinie życie żołnierzy września 1939 roku. Na maleńkim skrawku ziemi pozostali Ci, którym nie można było dopomóc i odeszli na wieczną wartę dla Ojczyzny.
Poniżej zamieszczam dwa unikalne zdjęcia zrobione wiosną 1940 roku na kolorowej kliszy aparatem fotograficznym Leica przez Wilhelma Brauera.
Nowy cmentarz i opustoszały szpital.
Kim był Pastor Wilhelm Brauer?
Zastanawiałem się jaką fotografią zakończyć ten wpis?
……….nie wszyscy polscy żołnierze dostali się do niewoli i oflagów, nie wszyscy przebili się w kierunku Warszawy .
Tak zakończyła się heroiczna Bitwa nad Bzurą. ( autorem tego zdjęcia NIE JEST Wilhelm Brauer).
Jak w interesujący sposób opisać w kliku zdaniach życiorys, losy wojenne, tragiczne wydarzenia z życia lekarza , który pomagał polskim żołnierzom rannym w okolicach Żychlina, Kutna i z okolic walk nad Bzurą we wrześniu 1939 roku?
Zacznę od wypowiedzi córki Franciszka Witaszka – Marii Jolanty Witaszek Malinowskiej z dn.23/06/2008 r.
Pierwsza od prawej Maria (rodzice mówili do Niej Mariola), miała wtedy 11 lat. ( Pani Maria zmarła w sierpniu 2013r.)
” Podczas pogrzebu dr Witaszka 25 listopada 1945r do rodziny podszedł Marian Szlegel. – kelner, któremu udało się uciec z Fortu VII. Bardzo przepraszał, że zapomniał formułki, którą więźniów w celi uczył Witaszek. Jeśli, któremuś uda się przeżyć to ma ją przekazać polskim naukowcom. Formułka ta dotyczyła produkcji leku, który z dobrym skutkiem zapobiegał gangrenie u żołnierzy rannych w bitwie nad Bzurą a leczonych w szpitalu polowym Dobrzelin – Grabów. W Instytucie Sikorskiego w Londynie znajduje się dokument wskazujący na nieporównywalnie małą ilość zgonów w tym szpitalu.
Preparat ten Witaszek zastosował także w czasie okupacji u osób będących w agonii na skutek ropnego zapalenia otrzewnej”.
Kim był dr Franciszek Witaszek?
Krótki życiorys do września 1939 roku.
II wojna światowa
W kampanii wrześniowej 1939 roku dr Witaszek nie brał udziału, gdyż nie został zmobilizowany z uwagi na wadę serca, ale – zgodnie z wojskowym rozkazem – podjął ewakuację zakładu „Catgut Polski” w rejon Centralnego Okręgu Przemysłowego. Podczas podróży transport kolejowy, którym ewakuował się z Poznania wraz z rodziną, został zbombardowany pod Kutnem.
Dotarli pod Żychlin – dalej tory były zbombardowane. Tam po raz pierwszy zobaczyli niemieckich żołnierzy. „Wstrząs był okrutny. Zupełnie jakby coś drogiego umarło” – napisze pół wieku później Halina Witaszek. Dziewczynki wyrzuciły cukierki, które dali im żołnierze Wehrmachtu w Dobrzelinie.
Wówczas dr Witaszek zgłosił się jako lekarz do znajdującego się w pobliżu 160-łóżkowego wojskowego szpitala polowego w Dobrzelinie koło Żychlina, w którym pracował aż do dnia dalszej ewakuacji tego szpitala.
Był w Dobrzelinie z całą rodziną – żoną Haliną, Marią (Mariolą), Iwoną i Alodią. W październiku (po powrocie do Poznania) 1939 urodziła się jeszcze Daria, a w 1942 Krzysztof. Była więc tu w Dobrzelinie pięcioletnia wówczas Alodia (po prawej na zdjęciu poniżej), o której kilka dni temu pisząc zadałem pytanie…… dlaczego nie umiały mówić po polsku? językiem Ich ojca – polskiego patrioty, żołnierza i lekarza ze szpitala w Dobrzelinie?
Historia wielu polskich dzieci i przerażająca odpowiedź – zostały……….
Do Poznania powrócił wraz z rodziną 1 października 1939 roku i otworzył prywatną praktykę lekarską tylko dla Polaków, zyskując wielką popularność wśród mieszkańców Poznania jako lekarz nie tylko leczący bezpłatnie ubogich mieszkańców miasta (rowerem dojeżdżał do najodleglejszych nawet dzielnic miasta), w tym także przeprowadzający potajemnie szczepienia Polaków przeciwko szerzącym się wówczas chorobom zakaźnym, ale również jako lekarz-społecznik, organizujący szeroką akcję pomocy materialnej dla najuboższych jego mieszkańców. Nadano Mu nawet z tego powodu przydomek „drugi Marcinkowski”.
Jesienią 1939 po powrocie do Poznania został zaprzysiężony do organizacji Ojczyzna przez por. Stefana Adama Schmidta. W końcu 1939 został zaprzysiężony do Służby Zwycięstwu Polsce przez por. Czesława Surmę. Od jesieni 1939 będąc osobistym lekarzem biskupa Walentego Dymka współpracował z nim w tworzeniu Kościoła Podziemnego.
W marcu 1940 ppłk Rudolf Ostrihansky powołał Pierwszą Komendę Poznańskiego Związku Walki Zbrojnej (ZWZ). W skład Komendy Okręgu wszedł m.in. Franciszek Witaszek. Wówczas ponownie został zaprzysiężony przez Ostrihanskyego i mianowany do stopnia kapitana czasów wojny. Komenda Okręgu zawierała wszystkie piony organizacyjne ZWZ a Witaszkowi powierzono dowodzenie III Wydziałem sanitarnym.
Rozkazem płk. Roweckiego z 20 kwietnia 1940 r. z ZWZ wyodrębniony został Związek Odwetu jako osobny pion sabotażowo-dywersyjny do prowadzenia walki bieżącej i posiadający własną sieć łączności. W czerwcu 1940 Witaszek został Pierwszym Szefem Związku Odwetu Okręgu Poznań. Okręg Poznań obejmował tereny Wielkopolski wcielone do III Rzeszy Niemieckiej.
Władze okupacyjne zezwoliły dr. Witaszkowi na prowadzenie praktyki lekarskiej dla Polaków, dlatego mógł ich leczyć i potajemnie szczepić przeciw chorobom zakaźnym. Przyjmowanie pacjentów w gabinecie lekarskim i wizyty domowe ułatwiały mu działalność konspiracyjną i stanowiły przykrywkę do wykonywania rozkazów ppłk. Franciszka Niepokólczyckiego, któremu bezpośrednio podlegał.
Wskutek denuncjacji i dekonspiracji przez gestapo organizacji „Witaszkowców”, dr Franciszek Witaszek został aresztowany przez gestapo wraz z innymi członkami Związku Odwetu 25 kwietnia 1942 roku.
W kwietniowy, zimny dzień 1942 r. do gabinetu lekarskiego przy ul. Wrocławskiej 5 w Poznaniu wkroczyło kilku rosłych mężczyzn w skórzanych płaszczach i kapeluszach. Po chwili wyprowadzili trzech lekarzy i ich pacjentów – wszyscy wsiedli do zaparkowanych przed domem czarnych samochodów. Auta zatrzymały się dopiero przed budynkiem gestapo na Ratajczaka (Ritterstrasse).
Z tamtego dnia Maria, najstarsze dziecko Haliny i Franciszka Witaszków, zapamiętała „poranne prośby ojczulka, żeby mamunia nie przychodziła tym razem do jego gabinetu. Ale mama nie posłuchała”.
Wieczorem do mieszkania Witaszków ktoś przyniósł wiadomość, że „rodzice przyjadą do domu za jakiś czas, bo na razie nie mogą wrócić”.
Halina Witaszek powróciła do swoich dzieci dwa tygodnie później. Twarz męża zobaczyła dopiero trzy lata później, na zdjęciu w poznańskim Zakładzie Medycyny Sądowej – głowa doktora spoczywała w słoju z formaliną.
Po ośmiomiesięcznym śledztwie i torturach najpierw w siedzibie Gestapo (obecnie „Dom Żołnierza” na rogu ul. Niezłomnych i ul. Królowej Jadwigi), A POTEM W FORCIE VII , w słynnej celi 66 (pozbawiona okien betonowa klatka), został skazany przez Policyjny Sąd Doraźny w Poznaniu na karę śmierci przez ścięcie.
Jesienią 1942 r. w Forcie VII pojawiła się wysoka komisja Urzędu Bezpieczeństwa Rzeszy z Berlina. Witaszkowi gestapowcy podsunęli propozycję: wyjazd i osiedlenie się z rodziną, w dobrych warunkach w Niemczech, w zamian za pracę dla III Rzeszy. Odmówił.
Stracony w bunkrze nr 58 Fortu VII w Poznaniu w dniu 8 stycznia 1943 roku wraz z innymi 30 „Witaszkowcami”, wśród których było 6 kobiet.9 Oczekując na egzekucję, „Witaszkowcy” śpiewali hymn narodowy.10 Zginął, mając niespełna 35 lat.
Głowę doktora Niemcy wstawili do słoja ze spirytusem z naklejoną informacją w jęz. niemieckim „Kopf eines intelligenten polnischen Massenmorders” (pol. „Głowa inteligentnego polskiego masowego mordercy”).[1]
Głowy czterech straconych w styczniu 1943 r. konspiratorów odnaleziono w poznańskim Zakładzie Medycyny Sądowej przy ul. Śniadeckich. Na żądanie niemieckich profesorów po egzekucji w Forcie VII głowy obcięto gilotyną i przeznaczono do celów badawczych. Głowę Franciszka rozpoznał woźny zakładu, który znał doktora przed wojną.
W marcu 1943 roku żonę Franciszka Witaszka, Halinę zesłano do obozu koncentracyjnego Auschwitz-Birkenau, a ich dzieci: pięcioletnia Alodia i trzyletnia Daria zostały wysłane do obozu koncentracyjnego dla dzieci w Łodzi. Po przejściu selekcji rasowej zostały poddane germanizacji w ośrodku organizacji Lebensborn tzw. „Gaukinderheim” w Kaliszu.[2] W połowie stycznia Alodia i Daria zostały wysłane do innego ośrodka Lebensborn o nazwie „Pommern” w Połczynie-Zdroju gdzie zmieniono im nazwisko na Wittke. Niemcy sfałszowali metryki dzieci zmieniając miejsce urodzenia na Niemcy i jako „dzieci niemieckie” zostały przekazane do adopcji niemieckim rodzinom. Alodię „Wittke” oddano rodzinie Wilhelma Dahla w Stendal w Meklemburgii, a Darię rodzinie Edmunda Schoeln z Weitra w Austrii. Pozostałą trójkę dzieci Witaszków: dziewięcioletnią Mariolę, siedmioletnią Iwonę i rocznego Krzysztofa ukrywali członkowie rodziny.
Halina Witaszek przeżyła wojnę i odzyskała po wojnie swoje dzieci.
Halina Witaszk wróciła do Poznania z Ravensbruck 18 maja 1945r. Poszła wprost do willi na Senatorską 5, ale zamiast męża i dzieci zastała tam rosyjskie wojsko. Willa była okradziona przez Polaków i zdewastowana. Od sąsiadów dowiedziała się, że dwie córki zostały zabrane przez gestapo.
U rodziny w Ostrowie odnalazła tylko Mariolę, Iwonę i Krzysia. – Było wcześnie rano. I jaki krzyk! Wszyscy w koszulach biegli przywitać się z mamą! – opowiada dziś Mariola. I tylko mały Krzyś nie mógł zrozumieć, dlaczego do nieznanej mu kobiety ma mówić „mamo”. Mamą była przecież ciocia. „Mamunia prosi, żeby mamunia przyszła do mamuni” – mówił na wszelki wypadek. Alodia i Daria odnalazły się w Niemczech po długich poszukiwaniach pod koniec 1947 r. Mówiły tylko po niemiecku, a po powrocie do Polski planowały nawet ucieczkę do nowych matek. Minęło wiele lat, zanim odnalazły się w ojczystych stronach.
Ówczesne władze Halinie Witaszek oraz dzieciom aż do 2 listopada 1954 r. nie pozwalały zamieszkać w Poznaniu, ponieważ „dr Franciszek Witaszek nie pracował dla Polski Ludowej”.
Poznań uczcił Jego pamięć w dniu 25 listopada 1945 roku, kiedy to nieprzebrane tłumy wypełniły Plac Wolności, skąd ruszyły w kondukcie pogrzebowym na cmentarz wojskowy na stokach Cytadeli.
Ktokolwiek spotkał się dr Witaszkiem w czasie okupacji, wspominał Go jako niezwykle żarliwego patriotę, szlachetnego człowieka o gorącym sercu i kryształowym charakterze.
Odznaczenia
Drugi od lewej Franciszek Witaszek.
Miasto Poznań swojemu bohaterowi. Tablica w Zamku Cesarskim w Poznaniu.
Śmigiel – tablica pamiątkowa w 60-tą rocznicę śmierci, upamiętniająca miejsce urodzenia i zamieszkania dr. med. Franciszka Witaszka ur. 04.09.1908 r., żołnierza Armii Krajowej, działacza społecznego, harcerza, który zginął w Forcie VII w Poznaniu 08.01.1943 r. (tablicę ufundował Krąg Starszych Harcerzy Seniorów 11.11.2003
„Fuhrers Geschenk-audycja o germanizacji polskich dzieci”
Na stronie Polskiego Radia: pod numerem 11 można posłuchać archiwalnej audycji, której bohaterkami są min.żona dr. Witaszka, Halina oraz córki Alodia i Daria. Tytuł tej audycji „Fuhrers Geschenk – audycja o germanizacji polskich dzieci”
Drugi od lewej – po prawej i lewej dłoni bracia. Był u nas w 1939 roku….później Tanzania i okolice Oxfordu jako lekarz i obywatel brytyjski.
Kim był , jakim człowiekiem , dowódcą, żołnierzem , lekarzem?……….. odpowiedź – ratował życie żołnierzom września 1939 roku a później bezbronnym mieszkańcom Warszawy i żołnierzom Powstania Warszawskiego.
Proszę prześledzić wspólnie ze mną jego historię.
W spisie Kwatermistrzostwa Armii Poznań , zaszczytny tytuł i stanowisko. Szef Służby Zdrowia płk doc. dr Teofil Kucharski.
Informację o jego pobycie we wrześniu 1939 roku na bliskich nam terenach odnalazłem w pracy doktorskiej Pana Zdzisława Andrzejewskiego o Poznańskim Szpitalnictwie Wojskowym. Oto urywek z obszernej pracy doktorskiej.
Szpital Ujazdowski w Warszawie , którym pracował po przegranej Bitwie nad Bzurą płk Teofil Kucharski w planach Komendantury Sanitarnej Armii Krajowej na czas Powstania Warszawskiego nie figurował jako szpital wojskowy. Wstrząsająca relacja z szóstego dnia Powstania Warszawskiego i postawa lekarza , który leczył i ratował żołnierskie życie w pobliżu Żychlina.
Szpital i Zamek Ujazdowski rok 1949 , jego wojenne dzieje i na koniec JEGO HISTORIA.
Rozmawiając dziś z Panem płk Andrzejem Szutowiczem , byłym dowódcą Garnizonu w Czarnem i pasjonatem historii , podkreślił w rozmowie , że głównymi lekarzami i szefami Służby Zdrowia różnych formacji wojskowych ( ja pisałem o Armii Pomorze i Armii Poznań) , zawsze zostają ludzie o wyjątkowych charakterach dowódczych i zdolnościach logistycznych na wypadek wojny. Życiorysy dwu lekarzy , którzy byli w Żychlinie lub w jego pobliżu niewątpliwie to potwierdzają.
Na ostatnim kameralnym spotkaniu Miłośników Historii Żychlina z Panem Ludwikiem Zalewskim , wysłuchaliśmy jego wspomnienia z pierwszych dni września 1939 roku. Pan Ludwik miał wtedy 13 lat i wspominał o bombardowaniach, rannych cywilach i polskich żołnierzach . Padło w nim nazwisko lekarza – Jaworski. Przybliżmy historię i jakże piękny życiorys tego żołnierza.
Oto krótkie urywki z jego biografii.
NAJSTARSZY LEKARZ RZECZPOSPOLITEJ.
Płk dr med. Szef służby zdrowia Armii „Pomorze” Walerian Jaworski (1893 – 1990)
Komendant Szpitala Ewakuacyjnego Armii „Pomorze”.
Naczelny lekarz 332 Obojańskiego Pułku Piechoty Armii Carskiej aż do jego demobilizacji w grudniu 1917 roku.
Lekarz pułkowy „błękitnej ” dywizją Hallera w 1919 roku.
Uczestnik w wojnie polsko – bolszewickiej 1920 roku.
Swiadek na ślubie mjr. Henryka Dobrzańskiego „Hubala”.
W pierwszej dekadzie września 1939 roku wydał jednemu z podwładnych mu oficerów, rozkaz rozstrzelania 22 mężczyzn narodowości niemieckiej, zamieszkujących okolice Ciechocinka w odwet za zamordowanie przez nich podczas odwrotu 22 polskich żołnierzy.
13 września 1939 roku ppłk dr Jaworski obejmuje stanowisko komendanta Szpitala Ewakuacyjnego armii „Pomorze” w Żychlinie wraz z jego filiami, które zorganizowano w cukrowni w Dobrzelinie (200 rannych), w szkole podstawowej (200), kinie „Sokół” (260), Domu Katolickim (30) i biurowcu firmy Żychlińskich (300) w Żychlinie, szkole podstawowej w Grabowie (260) oraz w majątkach Oporów (pałac, szkoła, świetlica OMTUR – 300), Skrzeszewy (kaplica kurii biskupiej – 200), Pniewo (100).
Brał czynny udział w ruchu oporu, był lekarzem oddziałów Armii Krajowej – legendarnych „Jędrusiów”, pierwszych partyzantów po „Hubalczykach”
Zapraszam do przeczytania całego życiorysu i historii drogi wojennej Komendanta Szpitala Ewakuacyjnego Armii „Pomorze” w Żychlinie .
Płk dr med. Walerian Jaworski (1893 – 1990). Wpis dzięki Panu Jerzemu Wyczesanemu z MOK w Brzesku.
dr Walerian Jaworski w Dokumentach Spraw Wojskowych.
Walerian Jaworski w Dokumentach Spraw Wojskowych.
płk WALERIAN JAWORSKI we wspomnieniach prof. dok. med.WIKTORA DEGI. ( lekarza szpitala polowego w Dobrzelinie w 1939r).
………urywek z pamiętnika – „Pewnego dnia przyszedł do naszej gosposi Niemiec i zapowiedział, że mieszkanie będzie zajęte przez lekarza z kraju nadbałtyckiego (Baltendeutscher), dra Blancka, i że będzie je musiała opuścić. Polecił mi powiedzieć, że nic nie mógł zrobić, by moje mienie uratować. Jego argumenty, że uratowałem go przed amputacją nóg i że jestem dobrym człowiekiem, nie miały żadnego znaczenia. Gestapowcy odpowiedzieli mu, że to wszystko może się zgadzać, ale nie zmieni faktu, że byłem powstańcem wielkopolskim.
W Toruniu dowiedziałem się, że mój pozew na ćwiczenia wojskowe był tajną mobilizacją. Okręgowy Szpital Wojskowy zmienił się w jednostkę wojenną i przygotowywał się do przyjęcia rannych. Komendantem naszym był płk Jaworski”.
Kalendarz Bydgoski 1990r – Konwencja genewska a bombardowanie szpitali w Żychlinie i okolicach.
……….na marginesie dodam ,że autor artykułu o Konwencji Genewskiej mając 20 lat , był studentem III roku medycyny , był w maleńkim szpitalu wojskowym we wrześniu 1939 roku w Dobrzelinie……miał na imię Roman….. zapisał się później złotymi zgłoskami w historii polskiej medycyny. ( nie pisałem jeszcze o Nim na mojej stronie).
Budynek szpitala wojennego w Dobrzelinie .
Dobrzelin 2013 rok.
1 wrzesień 2013 rok – społeczeństwo w hołdzie poległym obrońcom z września 1939 roku.
W Żychlinie zostałem postawiony przed niemieckim sądem polowym !. Proszę przeczytać uważnie i w ciszy , wrześniowe dni 1939 roku zapisane ołówkiem w 1945r. Trudne i ciężkie chwile dla Dowódcy i jednocześnie żołnierza.
kpt . Stefan Koźniewski cz I .
kpt . Stefan Koźniewski cz II.
kpt . Stefan Koźniewski cz III.
________________________________________________________________________________
67 DYWIZJON ARTYLERII LEKKIEJ – WSPOMNIENIE.
________________________________________________________________________________
____________________________________________________________________________________
DALSZE LOSY KPT. STEFANA KOŹNIEWSKIEGO.
____________________________________________________________________________________
Od czasu, kiedy zacząłem pisać tę stronę o historii naszego miasta, nazwisko Romana Kanafoyskiego i losy Jego Oddziału Wydzielonego Rzeki Wisły są dla mnie najbardziej „wciągającym” tematem jaki poznałem szukając ciekawych historii o Żychlinie. Wiedza i informacje o Nim kończą się wszędzie na roku 1947. Tak jak pisałem wcześniej, poszukiwania zacząłem od rozmowy z Oficerem Dyżurnym Marynarki Wojennej RP. Szukałem kontaktu z historykiem, który napisał książkę >Oddział Wydzielony „Wisła”<, Józefem Wiesławem Dyskantem. Dzięki pomocy wielu osób, instytucji i szkół dotarłem do Komandora Józefa Dyskanta, jednak stan Jego zdrowia uniemożliwił kontakt. Długie rozmowy na początku z zastępcą, a później z Dyrektorem Muzeum Obrony Wybrzeża na Helu też nie przyniosły oczekiwanego rezultatu. Czego tak uporczywie szukałem????????? Okoliczności śmierci i miejsca grobu Romana Kanafoyskiego. Następnie rozmowy z ks. kan. kmdr por. Janem Maliszewskim z Parafii Wojskowej pw. Św. Pawła z Tarsu też nie dały odpowiedzi. Zadałem pytanie na Forum Wirtualny Hel. Prośbę przeczytało ponad 450 osób i „zero” trafnej podpowiedzi.
Czytając później niesamowite i „przygodowe” dzieje holownika „Lubecki” nawiązałem kontakt z autorem tej pracy, panem mgr Tomaszem Wąsikiem z Muzeum Historii Włocławka , który wielokrotnie wymienił nazwisko Romana Kanafoyskiego…………. tu również nie uzyskałem odpowiedzi. Natknąłem się na nazwisko Komendanta Naszego Garnizonu w litewskim portalu Wilnoteka z datą: 7 czerwiec 2013 rok, w zakładce wydarzenia / postaci dnia. Rozmawiałem z Panią Edyta Maksymowicz szefową zarządu. Zadałem pytanie: kto i dlaczego na Litewskim Portalu internetowym umieścił to nazwisko………. trwają poszukiwania młodego redaktora. Z rozmów z wieloma osobami wyłonił się nawet temat „spiskowej historii dziejów”…… czy ma to coś wspólnego z „procesami Komandorów” po II wojnie Światowej?
Na stronie powinienem zebrać w jedno miejsce informacje o Flotylli Pińskiej i Jej Dowódcy – co na pewno uczynię.
Wysłałem wiele e-maili i sms-ów………….. .
Jest poniedziałek, 24 czerwca 2013 roku, godzina 8″24, rano……….. dzwoni telefon, odbieram i słyszę: „Roman Kanafoyski…. pan mnie szuka” (to do mnie!!!!!!). Jakież zdziwienie, zaskoczenie i poniekąd „mały szok”……….. . Rozmawialiśmy tego dnia około półtorej godziny. Co dalej???????……… opowiem i napiszę po spotkaniu, na jakie jesteśmy zaproszeni. Piękna historia – tym bardziej, że dotyczy naszego miasta.
Dokumenty umieszczono dzięki uprzejmości Pana Pawła Karasińskiego.
Cały ciekawy życiorys Mariana Rzeźnickiego znajdziemy w „zakładce” Wspomnienia.
Był więźniem łagru Borowicze w Rosji i jeńcem obozu nr.41 w Ostaszkowie……. dziwne ale powrócił do Polski. Czy jakikolwiek z byłych mieszkańców Żychlina zaznał podobnego szczęścia ?????? .
Adres gdzie była apteka znajdziemy w Urzedowym Spisie Aptek.
Urzędowy Spis Aptek. – Żychlin ul. Narutowicza 26
„Ośrodek karta ” Indeks represjonowanych.
Ostaszków
Obóz ten miał już swoją polską historię, gdyż w 1939 r. w budynkach klasztornych na wyspie Stołbnyj (jezioro Sieligier) 10 km od miasta Ostaszkowa umieszczono polskich jeńców wojennych wziętych do niewoli po 17 września. Znaleźli się tam m.in. żołnierze Korpusu Ochrony Pogranicza, żandarmerii, policji oraz służby więziennej. Niemal wszyscy zostali zamordowani w kwietniu–maju 1940 r. na terenie więzienia obwodowego Zarządu NKWD w Twerze (wówczas Kalininie) [22].
Obóz nr 41 w Ostaszkowie był zorganizowany rozkazem NKWD z 20 stycznia 1943 r. z limitem na 4300 osób. Miał charakter obozu przesyłowego przeznaczonego na potrzeby 2 Frontu Nadbałtyckiego. Zarząd obozu znajdował się w mieście Ostaszków. Zmiana jego statusu na stacjonarny obóz jeniecki z kilkoma podobozami nastąpiła na mocy rozkazu NKWD z 28 lipca 1944 r. [23] W 1947 r. zarząd obozu, po wielu reorganizacjach, posiadał w swoim składzie pięć podobozów z limitem 2900 osób [24]. W październiku 1947 r. zarząd obozu został zlikwidowany.