Archiwum miesiąca październik 2013
Przeglądasz archiwum bloga "Historia Żychlina" z miesiąca październik, 2013.
Przeglądasz archiwum bloga "Historia Żychlina" z miesiąca październik, 2013.
……..gdzie w tych wydarzeniach pada słowo Żychlin? ……….. jest na końcu wpisu , w urywku antypolskiej książki ” „Śmierć w Polsce. Męczeństwo volksduetschów”.
Po ostatnim wpisie na temat dramatycznych dni września ( V kolumna) i historii internowania obywateli polskich niemieckiego pochodzenia (Volksdeutsch) otrzymałem kilka tel., w których było niedowierzanie, powątpiewanie , bądź całkowity brak wiedzy na ten tak mało poruszany temat.
Czy w Bydgoszczy doszło do dywersji niemieckiej (tak jak przedstawiają to historycy polscy), czy też do mordu niemieckiej ludności cywilnej, bezpodstawnie oskarżonej o dywersję (jak przedstawiają to historycy niemieccy).
………. polskie wojsko miało prawo sądzić i wykonywać wyroki na miejscu. Tym bardziej, że większość uczestników dywersji było obywatelami polskimi………..!
Tu ciekawy ,długi i spokojny opis wydarzeń tamtych dni.
Drogi czytelniku tu odnajdziesz tylko jedną myśl…….. wojnę wywołali Niemcy a polscy żołnierze byli u siebie w „domu” ….wszystko co uczynili zrobili zgodnie z rozkazami swoich przełożonych. To była wojna.
Padają pytania o dostępne dokumenty , zapisy , rozkazy……. Na jakie wiarygodne źródła można się powoływać pisząc o internowanych cywilach niemieckich , ich dalszych losach w marszach w kierunku Warszawy, Łowicza i o tragediach, które wtedy miały miejsce. Czym była tragedia? ……. Odpowiedź jedna – to była śmierć z głodu, z wycieńczenia, lub śmierć od kuli pistoletu bądź karabinu z rąk polskiego żołnierza.
Przykłady dywersji i kary.
1. Trzeciego września 1939 r. o godzinie 18.52 oficer operacyjny sztabu armii „Pomorze” meldował Sztabowi Naczelnego Wodza:„w godzinach przedpołudniowych, a raczej południowych niemieckie elementy w Bydgoszczy zorganizowały i wykonały coś w rodzaju zbrojnej dywersji w dużej skali. Bunt ten został krwawo stłumiony” (108)
(108 Polskie Siły Zbrojne, t. II, cz. 2, s. 380; R. Wojan [Staniewicz], op. cit, s. 57.)
2. Wspomnienia wojenne znad Warty i Bzury – generał Roman Abraham
3. .płk. Walerian Jaworski i rozkaz „rozstrzelania”
W tym wpisie chcę tylko przybliżyć nieznany temat i pokazać ‘migawki” tamtych tragicznych dni , które są związane z naszymi stronami…..Żychlin, Bedlno, Kutno.
Wśród internowanych byli wymienieni czołowi działacze mniejszości niemieckiej:
J. Assman – zamordowany. Jego ciało znaleziono 14 grudnia 1939 roku w Bedlnie.
Julius Assmann (1868-1939) – pastor, superintendent Kościoła ewangelicko-reformowanego, o szerokich wpływach wśród Niemców w Bydgoszczy i na Pomorzu.
P. Jendricke nauczyciel , który wyszedł z „marszu” cało.
Hans Kohert – SS w stopniu Oberführera biografia.
Prowokacja Kohnerta. Kopernik Niemcem .
Gotthold Starke przywódca bydgoskich Niemców (1896-1968) redaktor „Deutsche Rundschau”.
Szpital Jurasza – Dr. Staemmler Krankenhaus.
Dr. Staemmler Krankenhaus w latach ’40 – dzisiejszy Szpital imienia Jurasza.
Ferdinand Lang, „prowadzący” Deutscher Schulverein.
Do Bydgoszczy powróciła również wspomniana Martha Schnee, (1863- 1939), pedagog, działaczka Deutscher Fraüenbundu. internowana 1 września. Doszła ona jedynie do Łęgnowa, gdzie wyczerpaną i niezdolną do dalszego marszu eskorta pozostawiła własnemu losowi. Po kilkunastu dniach powróciła do Bydgoszczy, gdzie po dwóch miesiącach zmarła.
Rozszalała się niemiecka propaganda i nadszedł terror w odwecie za wyżej opisane wydarzenia i nastały lata okupacji .
Jest lato 1940 roku. Pastor Wilhelm Brauer poszukuje na polecenie władz niemieckich ofiar internowanych Niemców .
Fragment książki „Śmierć w Polsce. Męczeństwo volksduetschów”.
Pozostawiam ten fragment bez komentarza.
Co mnie zainteresowało? …………las, o którym mowa w tym tekście. Nie ma po nim śladu. Spotkałem i rozmawiałem ze starszym Panem , który pamięta to miejsce.
Czy to może być ten las? Fotografia z 1940 roku – pastor Wilhelm Brauer szuka grobów internowanych i zamordowanych volksdeutschów.
Wpis ten nie ma wzbudzać w Polakach poczucia winy, żeby ofiary nie poczuły się katami !!!!!!!!!!.
Śmierć Niemców miała swe przyczyny: były to akty dywersji wobec państwa polskiego, państwa którego byli obywatelami. Była więc karą, surową czy może nawet bezlitosną, ale karą.
Co łączy te dwie fotografie?
Ten sam aparat: Leica, ta sama dłoń i ten sam fotograf – Pastor ewangelicki, Niemiec Wilhelm Brauer.
Oborniki lipiec 1940 r.……. i nasze okolice, lato 1940 r.
Uroczystości ku czci zabitych volksdeutschów na Obornickim Rynku w lipcu 1940. Widoczne trumny okryte nazistowskimi flagami oraz wojsko.
Niepublikowane dotychczas zdjęcie cmentarza w Dobrzelinie – lato 1940 r.
Powód podróży autora tych zdjęć….. postaram się opisać poniżej.
Jest prawdopodobnie 1 i 2 września 1939 r. – Oborniki Wlkp. W te dni miasto opuściły władze powiatu oraz gminy, oddziały wojskowe, paramilitarne oraz policja. Ostatnie oddziały wojskowe wyszły z Obornik 4 września.
Władze polskie internowały wtedy też z terenu powiatu kilkuset Niemców, którzy pod eskortą oddziału Obrony Narodowej zostali wysłani na wschód do Berezy Kartuskiej.
Niemcy zajmują miasto 18 września.
fot.Wilhelm Brauer.
Pamiątkowe zdjęcie oficerów, „zdobywców” miasta, na narożniku ulic Mickiewicza i Lipowej.
Na krótko przed wybuchem II wojny światowej wyznaczono w Polsce miejsce internowania dla osób zaangażowanych w antypolską dywersję, czyli dla tzw. V kolumna. Byli to mieszkający w Polsce Niemcy i współpracujący z wywiadem niemieckim obywatele polscy. Taką formę internowania prewencyjnego stosowały w czasie II wojny światowej wszystkie państwa koalicji antyhitlerowskiej.
Miejscem internowania miała być Bereza Kartuska, miejsce odosobnienia położone w południowo-zachodniej części Białorusi.
Kim byli Volksdeutsche ? Otóż mianem tym określano Niemców żyjących poza granicami Rzeszy i Austrii (tych zwano reichsdeutsche). Inaczej mówiąc byli to przedstawiciele mniejszości niemieckiej w Czechosłowacji, Polsce, na Węgrzech, w Jugosławii, we Włoszech i in. Głównie, choć nie wyłącznie ci, którzy poza granicami w/w dwóch państw niemieckich znaleźli się w wyniku postanowień wersalskich.
31 sierpnia 1939 (czwartek) w Poznaniu o godzinie 20:00 żandarmeria i policja rozpoczęły operację internowania domniemanych członków niemieckiej V Kolumny.
Zaczyna się marsz internowanych Niemców z Obornik , Gniezna, Wrześni ( DYWERSJA I EGZEKUCJE ) i okolicznych terenów w kierunku Warszawy.
Innym, ale podobnym wydarzeniem był tzw. „Marsz śmierci” – marsz w kierunku Łowicza ….. z Bydgoszczy, Torunia, Włocławka.
Tak zaczęły się marsze internowanych i eskortowanych Niemców…….. to co działo się w te wrześniowe dni dzieli do dziś wielu historyków, każe patrzeć inaczej na te wydarzenia zarówno Polakom i Niemcom.
Bliższe okoliczności śmierci we wrześniu 1939 roku wszystkich Niemców, którzy szli w tych marszach są dziś bardzo trudne, jeśli nie wręcz niemożliwe do wyjaśnienia. Zgony wielu z nich nie zostały nawet w polskich (w czasie okupacji prowadzonych przez władze hitlerowskie) aktach stanu cywilnego odnotowane. Być może urzędowe stwierdzenie śmierci uzyskały – po ich wysiedleniu po wojnie do Niemiec – rodziny zmarłych. Zapewne na zawsze niewyjaśnione już pozostaną na przykład okoliczności śmierci w nieszczęśliwym wypadku kolejowym (jakim?) 8 września 1939 roku, w Kutnie, dwóch Niemców z Sobiesiernia, zapisanych tak przez Niemca Reinholda Fiedlera [wrzesiński Niemiec, według hitlerowskiej nomenklatury volksdeutsch, kierownik niemieckiej firmy Consum we Wrześni (przy ulicy Zamkowej – Schlossstrasse – Harcerskiej), bardzo dobrze znający Niemców z powiatu] jak i w aktach USC Września-Północ. Czy mowa o tym samym wypadku, o tych samych Niemcach? (informacja ze strony powiatu Wrzesińskiego)
Co robili ci Niemcy w Kutnie? Czy należeli do tych kilkunastu tysięcy członków mniejszości niemieckiej w Polsce internowanych prewencyjnie przez władze polskie na przełomie sierpnia i września 1939 roku wobec spodziewanej agresji III Rzeszy?
Pogrzeb zabitych pod Kutnem volksdeutschów. Widoczne trumny okryte nazistowskimi flagami złożone we wspólnym grobie na cmentarzu św. Pawła w Poznaniu. Październik 1939 rok.
Uroczystości ku czci zabitych volksdeutschów na Obornickim Rynku. Widoczne trumny okryte nazistowskimi flagami oraz wojsko i młodzież niemiecka stojące w szeregach.
Reinhold Fiedler wielokrotnie stwierdza, że zostali oni przez Polaków „wypędzeni i zamordowani”. Są to stwierdzenia bardzo stronnicze. Fiedler nie używa słowa „egzekucja” ani nawet „rozstrzelanie”. Nie wyjaśnia też, dlaczego spotkał Niemców taki los i dlaczego zginęli właśnie ci, a nie inni. Nieco więcej dowiedzieć się można od pastora Wegenera. Wielokrotnie mówi on o sposobie zadania śmierci – o rozstrzelaniu („Erschiessen”) dokonanym przez polskich żołnierzy (których nazywa „Soldaten” lub „Militär”). Niestety, on także pomija milczeniem przyczyny rozstrzelania. O rozstrzelaniu przez polskich żołnierzy mówią też zapisy zgonów w aktach USC.
Polacy to bestie mordujące folksdojczów.
Takie oskarżenia pojawiły się jeszcze przed wojną w ramach psychologicznego przygotowywania społeczeństwa do ataku na Polskę. Po rozpoczęciu działań ta propaganda jeszcze przybrała na sile. Skoncentrowała się ona zwłaszcza na wydarzeniach w Bydgoszczy 3-4 września 1939 r., gdzie Polskie wojsko stłumiło próbę niemieckiej dywersji. Zginęło wówczas 365 osób. Niemiecka propaganda określiła te wypadki mianem bydgoskiej krwawej niedzieli. Niemcy wydali szereg publikacji na temat rzekomych polskich okrucieństw, w których podawali liczbę 58 tys. zamordowanych przez Polaków folksdojczów. W prasie i wydawnictwach propagandowych utrwalany był obraz Polaków jako przestępców. Dobrym przykładem jest broszura Polnische Blutschuld – Der Bromberger Blutsonntag1939. Na rezultaty nie trzeba było długo czekać. Rozpoczął się krwawy okres okupacji na polskich terenach. Co ciekawe władze Niemieckie ścigały Polaków za przestępstwa, których mieli się dopuścić wobec folksdojczów we wrześniu 1939 roku przez cały okres okupacji.
Śmierć Niemców miała swe przyczyny: były to akty dywersji wobec państwa polskiego, którego byli obywatelami. Była więc karą, surową czy może nawet bezlitosną, ale karą. Egzekucji dokonywali najpewniej żołnierze jednostek Obrony Narodowej. Była to struktura obronna utworzona w Polsce w 1937 roku. Miała na celu obronę obywateli, ich mienia i środowiska w stanie zagrożenia państwa. Oddziały ON składały się z żołnierzy i oficerów rezerwy oraz mężczyzn nie podlegających poborowi. Były umundurowane bardzo podobnie do regularnego wojska, posiadały broń, łącznie z karabinami maszynowymi. W obliczu agresji hitlerowskiej 1 września 1939 roku, zachowując swą odrębność, zostały formalnie przyporządkowane jednostkom Wojska Polskiego.
=====================================================================================
W drodze z Obornik w kierunku Warszawy ginie kilka tysięcy Niemców. Jest rok 1940. Pastor Wilhelm Brauer za zgodą i na polecenie władz niemieckich jedzie w poszukiwaniu grobów zamordowanych cywili niemieckich.
Tak znalazł się w naszych okolicach robiąc przy tej okazji zdjęcie , które jeszcze nie było publikowane.
Grób i ekshumacja.
Odnalazł grób niemieckiego cywila…….. Volksdeutscha.
Ta fotografia jest jak dotąd nierozszyfrowana………. zrobiona przez Pastora Brauera podczas jego pobytu na naszym terenie.
———– „tu pozostawiam miejsce na wspomnienia internowanego Niemca…….. jest Kutno , Dobrzelin, stacja kolejowa Żychlin i jest wszechobecna śmierć„.
Kończę ten wpis słowami takimi samymi jakimi go rozpocząłem.
Wpis ten nie ma wzbudzać w Polakach poczucia winy, żeby ofiary nie poczuły się katami !!!!!!!!!!.
Śmierć Niemców miała swe przyczyny: były to akty dywersji wobec państwa polskiego, którego byli obywatelami. Była więc karą, surową czy może nawet bezlitosną, ale karą.
Na Axis History Forum 25 lutego 2007 roku zadano pytanie.
michael mills wrote:By the way, the object on Schmidt’s desk can hardly be a real skull, it is far too bright and shiny. I have seen real skulls on the desks of medical students, and they are invariably a dull brown in colour.
I would say that what Schmidt has on his desk is an alabaster model of a skull, of the sort used for teaching anatomy.
The caption below one of the photos from Schmidt’s album: ” szczatki z rozkopanego polskiego cmentarza w Zychlinie” what means: „the remains from digged up polish cemetery in Zychlin”. There is in the picture man keeping white skull and bones. So, the skull on picture is probably from some polish cemetery in central Poland (may be Zychlin). Schidt’s „hobby” was also to make autopsy of his victims, for example mr Nowicki, the polish patriot.
1940, Juli 16-19.; 48. Fahrt der Zentrale für Gräber ermordeter Volksdeutscher vom 3. bis 6. Juni 1940.
Teilhnehmer waren P.Brauer-Obornik, P.Weyer-Goslin, Herr Kelm aus Obornik
Litzmannstädter Zeitung 30 Juli 1942. Tekst w prawym górnym rogu.
Dziś na spotkaniu TMHŻ usłyszeliśmy od Pana Jerzego Banasiaka krótkie i szczątkowe informacje na ten temat.
Jan Stodulski po wyroku śmierci został najprawdopodobniej ścięty w Forcie VII w Poznaniu.
Nazwisko Niemki to Mila Blechowa. Jaką niezgodność mamy w tekstach powyżej?
Niemiecka prasa twierdzi, że Niemka była mężatką, a jej mąż był na wojnie. Pan Jerzy Banasiak jest pewny, że kobieta ta była wdową. Czy tak niemiecki okupant ustami gazet dbał o czystość niemieckiej rasy?
Była córką żychlińskiego policjanta Tyszera, narodowości niemieckiej lub ukraińskiej ( znał dobrze obydwa języki). W styczniu 1945 roku przed wejściem Rosjan do naszego miasta policjanci Tyszer i Modest uciekali przed rosyjskimi żołnierzami. Modest został zabity w pobliżu baraków, które znajdowały się za budynkami obecnego Zespołu Szkół Zawodowych. Losy Tyszera są nieznane.
Od 1939 do 1945 gilotyna w Polsce była stosowana na ziemiach wcielonych do III Rzeszy (między innymi Kraj Warty). W Poznaniu gilotyna znajdowała się i była używana do egzekucji w Forcie VII, który był pierwszym na ziemiach polskich okupowanych przez III Rzeszę obozem koncentracyjnym, a potem więzieniem policyjnym gestapo i obozem przejściowym.
Czy wpis dotyczy historii naszego miasta? …..jest na pewno związany z nieznanym losem i wojenną tragedią jednego z naszych mieszkańców – 25 letniego chłopaka…..wtedy napewno mężczyzny doświadczonego działaniem niemieckiego aparatu przemocy i zagład….. pada tu tylko Jego nazwisko i niemiecki ksiądz …. ale w jakże pięknym kontekście…. musiała być „miłość” – dziewczyna i za chwilę żona – obrączki – głębokie spojrzenia w oczy i uśmiech….. a dookoła szalał terror , zniszczenia i śmierć.
……….Dziś dla nas sytuacja nie do wyobrażenia !……. Stefan wziął dłoń Janiny i poszli… czy Anioł ich wyprowadził i przeżyli to piekło???
Wspomnienia z pamiętnika ks .Paula Peikerta…….. Breslau 15 marzec 1945 rok…… godzina 18″30 – 22″00.