Historia Żychlina
Strona o historii Żychlina k. Kutna
Cmentarz choleryczny z 1852 roku.
Tagi: cmentarz
Ten wpis opublikowano dnia poniedziałek, 1 kwietnia 2013 o godz. 21:10 przez Henryk Olszewski w kategorii Ciekawostki z historii.. Możesz śledzić komentarze tego wpisu przy pomocy kanału RSS 2.0. Możesz zostawić komentarz lub wysłać sygnał trackback ze swojego bloga.
Menu
Wyszukiwarka
Archiwa
Meta
Nasza wspólna historia.
- Bez kategorii (177)
- Dobrzelin i jego ciekawe historie. (20)
- Kościół Katolicki – historia. (10)
- Ciekawe nagrobki. (2)
- Historia . (1)
- Kapłani. (4)
- Przydrożne kapliczki. (1)
- Miejsce zadawania pytań, odpowiedzi, sugestii, opinii. (4)
- Osoby związane z Żychlinem. (41)
- Społeczność Żydowska (53)
- Cmentarz Żydowski. (1)
- Historia społeczności żydowskiej. (20)
- Synagoga. (28)
- Zdjęcia. (3)
-
-
Na uboczu miasta zaległo małe pole Cmentarzem cholerycznym zwanym gdzie pogrzebiono zmarłych na cholerę w 1852 r, która tak
straszliwie zdziesiątkowała ludność Żychlina. Wtedy to po raz pierwszy miasto nasze przybrało uroczystą żałobę, odpowiednią klęsce, którą Bóg nas dotknął.
Żałoba przytłumiła gwar dawny, ochoczy i wesoły. Wtedy po raz pierwszy
silny powiew smutku, wiejący z cmentarza przemógł gwar i zdławił ruch w samym grodzie. Pogrzebowe dwukółki , ciągnące od rana do zmroku, jak niegdyś stada ptaków moru i śmierci, roznosiły trwogę, a ponurą cichością zalegały domy i ulice, z których pełne powabu uleciało życie.
Gorącym spiekotą niebem, lud siał gorące modły do Boga o odwrócenie tej
straszliwej klęski. Dzień po dniu wszystkie figury, wizerunki świętych patronów, jaśniały blaskiem — pobożni na klęczkach wznosili modły, a
drżącą ręką składali w ofierze wieńce i kwiaty, w oczekiwaniu miłosierdzia
Bożego. W pomroce wieczornej zapalano świeczki a gromadnie wznoszone brzmiały pieśni nabożne. Postrach moru łączył w jedne gromadę tych, co zdala przez cale życie od siebie po tej ziemi chodzą. Śmierć ścieląca szerokim pokosem codziennie trupy, zatarła ziemską próżność. Wieczność otwarła szerokie podwoje do swego przybytku — i przyszła skrucha i poznanie małości tych, co się wywyższali kiedyś. Jak szczupła przestrzeń ziemi z progów domowych do grobu — a iluż łzami, jaką boleścią i rozpaczą nie naznaczona? Grono rodziny osierocone zgonem ojca czy matki, jak nagle znajduje pustkowie w tym domu, co przed chwilą brzmiał szczęściem i radością. Te dramata smutne, przechodzą po kilkakroć co
dzień w kółkach rodzin naszych, przygłuszone szalem życia maleńkiego miasta.
Czas łzy osusza, ukaja boleść— wzywa do życia. W zakątkach tylko, tuli się uczucie tych serc prawych, niewidzialne łzy płyną, i ciche westchnienie w bólu i jęku ma odzew, co umieją długą pamięć przechować straty szlachetnych i zacnych istot!
Powiedział nasz wielki poeta, że nie masz:
„I boleśniejszych i czystszych na ziemi;
Jak łzy rodziców nad dziećmi własnemi.”