Historia Żychlina
Strona o historii Żychlina k. Kutna
Halina Ozimek – tajne nauczanie 1939 r.
Kilka zdań o tajnym nauczaniu z perspektywy nauczyciela i czasów okupacji hitlerowskiej w Polsce. Halina Ozimek w momencie wybuchu wojny miała 23 lata, w 1936 r. skończyła seminarium nauczycielskie, mieszczące się przy ul. Kolegialnej w Płocku. Opowieść o przeżyciach z lat okupacji to do dziś emocje , jakby to wszystko wydarzyło się wczoraj. – Wojna zastała mnie w Płocku, gdzie się urodziłam. Ale zaraz po wybuchu uciekłam z miasta razem z kilkumiesięcznym dzieckiem. Za Wisłę, w stronę Radziwia, uciekała większość, bo mówiło się, że tam nie będzie wojny. Mój teść, policjant, wywiózł nas do miejscowości Rakowiec koło Żychlina. Mieszkała tam nasza rodzina. Oprócz nas przybyła tam masa ludzi. Zazwyczaj skupiali się koło naszego domu, bo tylko my mieliśmy radio, i wszyscy czekaliśmy na wiadomości z Westerplatte. Zresztą byliśmy przekonani, że ta wojna potrwa tylko kilka dni… Tajnym nauczaniem Halina Ozimek zajęła się już w grudniu 1939 r. – Z początku nie wiedziałam, co mam ze sobą zrobić. Ale wkrótce zaczęły przychodzić do mnie różne dzieci. Bardzo się cieszyłam, kiedy przychodziły – siadaliśmy przy polnej drodze i rozmawialiśmy. I tak zaczęłam ich w końcu uczyć podstaw rachowania i pisania. Pisali palcem na piasku! Jak się ludzie dowiedzieli, że w tym domu ktoś uczy, to tych dzieci przychodziło coraz więcej. W sumie miałam 12 stałych osób, w wieku od 7 do 13 lat. Tych najstarszych brałam po dwoje, troje do domu, bo przecież musieli coś zapisać, coś przeczytać. A w razie niespodziewanej „wizyty” Niemców, mieliśmy mówić, że dzieci przyszły do mnie po szaliki… Pani Halina tajnie nauczała przez 2,5 roku (do maja 1942 r.). – W każdy wtorek i piątek musiałam się meldować u Niemców w Żychlinie – wspomina. – Spotkałam się tam z niewyobrażalnym sadyzmem. Słyszałam, że mnie zastrzelą, próbowano mi włożyć nożyczki do oczu, pokazywano sznurek z informacją, że będę na nim powieszona. Nie wiedzieli, że nauczam, po prostu chcieli się poznęcać. Ale w końcu dostałam ostrzeżenie od AK-owców, do których należał także mój mąż, żebym uważała w związku z tym nauczaniem. Wiedziałam, że muszę uciec za „zieloną granicę” do Guberni , gdzie był już mój mąż. I udało się. Powiem tylko , że mimo tych wszystkich kłopotów, łączyła nas taka miłość, jaka już teraz się nie zdarza. Nie, nie bałam się nauczać. Nie wiem dlaczego, ale człowiek nie bał się wtedy śmierci. Halina Ozimek wraz z mężem całe życie poświęciła się nauczaniu – tuż po wojnie organizowali szkołę w miejscowości Słup w powiecie gostynińskim, potem w Skrzeszewach. Do Płocka powrócili w 1960 r., gdzie pani Halina zaczęła nauczać w Szkole Podstawowej nr 8 (już nie istnieje). Pracowała tam do 1972 r.
Barbara… jedna z uczennic pani Haliny Ozimek – szkoła w Skrzeszewach … Matura 1954 r.