Archiwum kategorii ‘Żołnierze II Wojny Światowej.’
Przeglądasz archiwum kategorii Żołnierze II Wojny Światowej..
Przeglądasz archiwum kategorii Żołnierze II Wojny Światowej..
prof. dr kpt. Wiktor Dega, światowej sławy chirurg ortopeda z Poznania…
…… fragment wspomnień.
Gdy wysiadłem z pociągu w Żychlinie, w pełnym umundurowaniu wojskowym z dystynkcjami oficerskimi i z opaską Czerwonego Krzyża na ramieniu, zapanowała na dworcu konsternacja. Wpierw u żandarmów niemieckich, którzy po okazaniu przepustki przepuścili
mnie, a potem wśród ludności cywilnej, widzącej umundurowanego oficera polskiego idącego swobodnie i samotnie. Samotność skończyła się szybko, bo otoczyła mnie chmara dzieci i dorosłych, w których to towarzystwie wkroczyłem do Dobrzelina.Trudno wyobrazić sobie naszą radość. Nikt się tu mnie nie spodziewał.
http://zychlin-historia.com.pl/wp-content/uploads/2013/09/Fragment-wspomnień.pdf
To dawny wpis z 9 lipca 2013 roku, który dotyczy moich początków i związku z kmdr por. Romanem Kanafoyskim i Flotyllą Pińską.
Pismo z MON z Warszawy to aktualna ( 3 czerwiec 2014 r.) sytuacja i dotyczy ono nadchodzących wydarzeń w sobotę 7 czerwca 2014 roku.
Jest to rocznica śmierci komandora porucznika Romana Kanafoyskiego.
9 LIPIEC 2013 ROK.
Śladem kmdr por. Romana Kanafoyskiego, komendanta Garnizonu Polowego Żychlin. Dowodził marynarzami w trakcie forsowania Bzury, 19 września dostał się do niewoli niemieckiej podczas przebijania w kierunku Twierdzy Modlin. W latach 1939-1945 przebywał w oflagach II B Arnswalde i II D Gross Born. Szukając informacji na temat naszego bohatera natknąłem się na jego nazwisko w spisie słynnych oficerów
Rozmowa z twórcą strony Panem ppłk. Romanem Szutowiczem i zaproszenie w opisywane miejsca zaowocowała małą wycieczką. Tu informacja o człowieku , który „sprzedaje” historię za darmo i jest jej ogromnym znawcą i pasjonatem. Ur. w 1956 r. w Bytowie na Kaszubach, saper, podpułkownik rezerwy Wojska Polskiego, absolwent Wojskowej Akademii Technicznej. W wojsku służył ponad 35 lat. Był dowódcą garnizonów Drawno i Czarne. Współtwórca strony internetowej poświęconej Oflagowi II B Arnswalde. Redaktor biuletynu „Kawaliera”. Autor wielu artykułów i wystaw promujących historie Pomorza i wojsk inżynieryjnych. Dla mnie nieoceniony rozmówca, który zawsze ma czas na rozmowę o historii.
W środku ppłk Andrzej Szutowicz. Lista słynnych oficerów Oflagu II B Arnswalde.
Gospodarze obiektu – armia niemiecka.
Polscy oficerowie – jeńcy wojenni. Na terenie obecnej jednostki wojskowej, 12 Brygady Zmechanizowanej są obecnie koszary i w nich to właśnie przebywali jeńcy wojenni z II wojny światowej. Za stalową bramą jednostki jest również kamień z tablicą pamiątkową upamiętniający tamte tragiczne czasy. Trudno podjechać autem pod biuro przepustek i poprosić o umożliwienie wejścia na teren Jednostki Wojska Polskiego . Małym sposobem wszystko pięknie się powiodło. Ochrona cywilna jednostki nie wyraziła początkowo zgody nawet na telefon do oficera dyżurnego, znając powód mojej prośby – fotografia pamiątkowej tablicy i wejście na plac apelowy Tu właśnie przebywał kmdr Roman Kanafoyski. Udało mi się zainteresować pracowników ochrony krótką historią naszego bohatera….. miasto Pińsk (obecnie Białoruś)….. Flotylla Rzeczna…. Flotylla Pińska…. Oddział Wydzielony „Wisła”….. wrzesień 1939r. i marynarz w centralnej Polsce jako Komendant Garnizonu Polowego Żychlin…. Zaowocowało to telefonem do oficera dyżurnego…. . Powiedziałem jeszcze, że mam przy sobie piękną fotografię komandora w mundurze galowym…. Mam fotografię Krzyża Oficerskiego Orderu Odrodzenia Polski i legitymacji z podpisem Pana Prezydenta Bronisława Komorowskiego z 2010r. Mówiąc o powojennych losach komandora wspomniałem, że był Komendantem Półwyspu Hel…. .Poinformowałem również oficera dyżurnego, że każda taka prośba bez względu na jej wynik ostateczny będzie zamieszczona na stronie historycznej i pójdzie zawsze w świat….. . Uczyniłem to oczywiście w dość wesoły sposób… na efekt nie trzeba było długo czekać. Zjawił się młody żołnierz, mieszkaniec Choszczna, który pracuje tam ok.10 lat. Podobało nam się, że zna historię związaną z II wojną światową, że wie bardzo dużo na temat Oflagu i jeńców. Nawet zaczął sobie przypominać bardzo ciekawe informacje, które usłyszał kiedyś od starszych mieszkańców. Prośba z jego strony aby nie fotografować budynków wojskowych oczywiście została spełniona. Udany spacer, rozmowa i fotografia pamiątkowej tablicy z aktualną datą. Pomyślałem sobie: pierwszy raz postawiłem nogę tu, gdzie był kmdr. Roman Kanafoyski.
Następnym naszym rozmówcą był ks. mjr. Andrzej Lemieszko – proboszcz
Parafii pod wezwaniem św. Jadwigi królowej w Choszcznie.
Tu pojechaliśmy oczywiście za wskazówką płk. Andrzeja Szutowicza. Bardzo było warto jechać na takie spotkanie. Przeprowadziliśmy długa rozmowę o oflagu i jeńcach wojennych. Ksiądz jest zapalonym miłośnikiem historii – szczególnie związanej w wojskiem, Choszcznem i jego okolicami. W podzięce za zainteresowanie się losem polskiego żołnierza otrzymaliśmy niespodziewany dar
………
Najnowsza książka o Oflagu II B Arnswalde. Rok wyd.2013. Autorzy książki: Sławomir Giziński i Andrzej Szutowicz ukazali warunki życia polskich oficerów – jeńców wojennych, którzy po kampanii wrześniowej w 1939 roku trafili do niewoli niemieckiej. W maju 1942 roku jeńców polskich przeniesiono z Oflagu II B Arnswalde (Choszczno) do kompleksu Oflagu II D Gross Born (Borne Sulinowo), który dotychczas zajmowali oficerowie francuscy. Autorzy przede wszystkim skupili się na historii pobytu polskich jeńców w Oflagu II B Arnswalde, przedstawiając strukturę obozu, warunki jenieckiego życia, konspirację obozową, ucieczki z obozu oraz życie religijne, kulturalne, sportowe i pracę oświatową. Przedstawili również martyrologię kapelanów z Oflagu II B Arnswalde oraz niektóre biogramy wyższych oficerów. Praca ta stanowi istotny wkład do historii tragicznych losów polskich oficerów w czasie II wojny światowej. Dedykacja z wpisami dla nas, jako członków TMHŻ …. to już tylko mała formalność…. (prośba będzie oczywiście spełniona). Telefonicznie rozmawiałem również z panem Sławomirem Gizińskim, byłym oficerem Wojska Polskiego, a dziś nauczycielem historii w gimnazjum w Choszcznie. Rozmowa i spacer z księdzem Andrzejem Lemieszko zaowocowała być może czymś, czego nikt z nas nie planował.
Za drzwiami wejściowymi Kościoła – piękne tablice związane z historią Choszczna i Polski.
Tablica upamiętniająca francuskich jeńców w Arnswalde (Choszczno). Ksiądz pokazał nam tablice pamiątkowe opisujące dawne czasy i te współczesne związane z tragicznymi losami polskich żołnierzy, jak i te, które upamiętniają miejsce ich pobytu
w Oflagu II B Arnswalde (Choszczno).
Wcześniejsza moja opowieść o losach marynarza w centralnej Polsce…. , a później pomysł upamiętnienia małą marmurową tablicą umieszczoną na terenie kościoła faktu jego pobytu w Choszcznie (Arnswalde) nie spotkała się z odmową księdza Andrzeja Lemieszki.….. . Już wyobrażam sobie czarną płytę, złote litery… „Kmdr por Marynarki Wojennej RP., Komendant Garnizonu Polowego Żychlin, Jeniec Oflagu II B Arnswalde”, Komendant Półwyspu Hel. Warto było spotkać księdza Andrzeja Lemieszkę ………. historyk – patriota i jeszcze raz historyk. Później wizyta na cmentarzu jenieckim .
Drugim miejscem pobytu komandora był
Pierwsze wzmianki o obozie pochodzą z września 1939 roku. Nosił on nazwę „Stammlager Westfalenhof – Grossborn”. Przebywali w nim polscy jeńcy z kampanii wrześniowej 1939 roku. Byli to przeważnie żołnierze Armii „Pomorze”, którzy dostali się do niewoli w czasie walk na terenie województwa pomorskiego. Niemcy więzili w obozie też kilkuset cywilów aresztowanych w Bydgoszczy, w Toruniu i w Gdyni. Po kampanii francuskiej w 1940 roku, w obozie osadzono ponad 3700 oficerów francuskich, którzy przebywali tu do 1942 roku. Później przeniesiono ich do obozu w Choszcznie, a na ich miejsce sprowadzono jeńców – oficerów polskich. Wówczas obóz nosił nazwę „Oflag II B Grossborn – Westfalenhof”. Znajdował się na wschodniej części wzgórza zwanego Psią Górką. Tutaj też trafiła duża część żołnierzy Powstania Warszawskiego. Polacy przebywali w obozie do 29 stycznia 1945 roku, to jest do chwili jego ewakuacji do miejscowości Sandbostel. Trasa przemarszu wynosiła ponad 700 km. Z uwagi na mroźną zimę dla wielu jeńców okazała się ostatnią drogą w życiu. Borne-Sulimowo dawniej i dziś. Do dziś nie zachowały się drewniane budynki Oflagu II D Gros Born . Pozostały miejsca z grobami dawnych jeńców.
We wrześniu 1939 zorganizowano tu obóz jeniecki – początkowo przejściowy (Dulag), a od 9 listopada dla szeregowców (Stalag). Obóz ten funkcjonował do 1 czerwca 1940, po czym został przekształcony na oficerski Oflag II D Gross-Born, położony w pobliżu miejscowości Westfalenhof (dziś Kłomino). Do połowy 1942 przebywali tu jeńcy francuscy, później polscy. W lutym 1941 w obozie było 3731 Francuzów, a w styczniu 1945 5.391 Polaków. Przetrzymywany był m.in. Leon Kruczkowski, a także trafiła tu duża część żołnierzy powstania warszawskiego.
Olimpiada w obozie Grossborn 1944
Historyczna Olimpiada Obozowa, z najliczniej reprezentowanymi zespołami piłki nożnej, zorganizowana została przez Polaków uwięzionych w obozie II D Grossborn – Westfalenhof, położonym koło obecnego Kłomina (pow. szczecinecki), od 30 lipca do 16 sierpnia 1944 r., tj. w roku w którym miała odbyć się, lecz nie mogła, ze względu na wojnę, Olimpiada w Helsinkach. Polscy jeńcy przebywający wtedy w obozie, nie ominęli okazji, żeby zademonstrować swoją solidarność z ideami ruchu olimpijskiego. W tym czasie w III Rzeszy panował spory zamęt w związku z nieudanym zamachem na Hitlera. Niemieckie władze obozowe tolerowały ruch sportowy, sądząc, że zmniejszy to liczbę ucieczek. Polskie władze w obozie zainspirował redaktor obozowego „Przeglądu Sportowego”, przedwojenny olimpijczyk, Zygmunt Weiss. Jako biegacz na 100, 200 i 400 m, reprezentował Polskę na olimpiadach w Paryżu 1924 i Amsterdamie w 1928. Drugim olimpijczykiem w obozie był jego kolega z AZS Warszawa, Henryk Niezabitowski, z wioślarskiej ósemki na Olimpiadzie w Amsterdamie. Polacy, pomimo trudnych warunków obozowych, przygotowali w niezwykle pomysłowy sposób wydarzenie sportowe dla szczególnej publiczności – pięciu tysięcy polskich oficerów, jeńców Grossborn.
Film z 1942 roku , widać koszary niemieckie………..za nimi w lesie był budowany obóz. Poligon wojsk niemieckich Gros Born 1942r.
W pobliżu Choszczna w Dobiegniewie znajduje się największy obóz jeniecki dla polskich oficerów
Odwiedziliśmy go z uwagi żołnierza Flotylli Pińskiej – jego nazwisko Kycia Michał Franciszek kmdr ppor. oficer Flotylli Pińskiej – nr 2716 w spisie jeńców Muzeum Dobiegniew, stopień obozowy 122/IXC.
Bardzo duża ilość eksponatów przybliża i pokazuje codzienne życie żołnierzy – jeńców wojennych.
Tak zakończyłem małą wycieczkę śladami jenieckich losów kmdr por.Romana Kanafoyskiego i innych podobnych miejsc.
Opisałem historię pięciu lekarzy , którzy ratowali w szpitalu w Dobrzelinie życie żołnierzy września 1939 roku. Na maleńkim skrawku ziemi pozostali Ci, którym nie można było dopomóc i odeszli na wieczną wartę dla Ojczyzny.
Poniżej zamieszczam dwa unikalne zdjęcia zrobione wiosną 1940 roku na kolorowej kliszy aparatem fotograficznym Leica przez Wilhelma Brauera.
Nowy cmentarz i opustoszały szpital.
Kim był Pastor Wilhelm Brauer?
Zastanawiałem się jaką fotografią zakończyć ten wpis?
……….nie wszyscy polscy żołnierze dostali się do niewoli i oflagów, nie wszyscy przebili się w kierunku Warszawy .
Tak zakończyła się heroiczna Bitwa nad Bzurą. ( autorem tego zdjęcia NIE JEST Wilhelm Brauer).
Jak w interesujący sposób opisać w kliku zdaniach życiorys, losy wojenne, tragiczne wydarzenia z życia lekarza , który pomagał polskim żołnierzom rannym w okolicach Żychlina, Kutna i z okolic walk nad Bzurą we wrześniu 1939 roku?
Zacznę od wypowiedzi córki Franciszka Witaszka – Marii Jolanty Witaszek Malinowskiej z dn.23/06/2008 r.
Pierwsza od prawej Maria (rodzice mówili do Niej Mariola), miała wtedy 11 lat. ( Pani Maria zmarła w sierpniu 2013r.)
” Podczas pogrzebu dr Witaszka 25 listopada 1945r do rodziny podszedł Marian Szlegel. – kelner, któremu udało się uciec z Fortu VII. Bardzo przepraszał, że zapomniał formułki, którą więźniów w celi uczył Witaszek. Jeśli, któremuś uda się przeżyć to ma ją przekazać polskim naukowcom. Formułka ta dotyczyła produkcji leku, który z dobrym skutkiem zapobiegał gangrenie u żołnierzy rannych w bitwie nad Bzurą a leczonych w szpitalu polowym Dobrzelin – Grabów. W Instytucie Sikorskiego w Londynie znajduje się dokument wskazujący na nieporównywalnie małą ilość zgonów w tym szpitalu.
Preparat ten Witaszek zastosował także w czasie okupacji u osób będących w agonii na skutek ropnego zapalenia otrzewnej”.
Kim był dr Franciszek Witaszek?
Krótki życiorys do września 1939 roku.
II wojna światowa
W kampanii wrześniowej 1939 roku dr Witaszek nie brał udziału, gdyż nie został zmobilizowany z uwagi na wadę serca, ale – zgodnie z wojskowym rozkazem – podjął ewakuację zakładu „Catgut Polski” w rejon Centralnego Okręgu Przemysłowego. Podczas podróży transport kolejowy, którym ewakuował się z Poznania wraz z rodziną, został zbombardowany pod Kutnem.
Dotarli pod Żychlin – dalej tory były zbombardowane. Tam po raz pierwszy zobaczyli niemieckich żołnierzy. „Wstrząs był okrutny. Zupełnie jakby coś drogiego umarło” – napisze pół wieku później Halina Witaszek. Dziewczynki wyrzuciły cukierki, które dali im żołnierze Wehrmachtu w Dobrzelinie.
Wówczas dr Witaszek zgłosił się jako lekarz do znajdującego się w pobliżu 160-łóżkowego wojskowego szpitala polowego w Dobrzelinie koło Żychlina, w którym pracował aż do dnia dalszej ewakuacji tego szpitala.
Był w Dobrzelinie z całą rodziną – żoną Haliną, Marią (Mariolą), Iwoną i Alodią. W październiku (po powrocie do Poznania) 1939 urodziła się jeszcze Daria, a w 1942 Krzysztof. Była więc tu w Dobrzelinie pięcioletnia wówczas Alodia (po prawej na zdjęciu poniżej), o której kilka dni temu pisząc zadałem pytanie…… dlaczego nie umiały mówić po polsku? językiem Ich ojca – polskiego patrioty, żołnierza i lekarza ze szpitala w Dobrzelinie?
Historia wielu polskich dzieci i przerażająca odpowiedź – zostały……….
Do Poznania powrócił wraz z rodziną 1 października 1939 roku i otworzył prywatną praktykę lekarską tylko dla Polaków, zyskując wielką popularność wśród mieszkańców Poznania jako lekarz nie tylko leczący bezpłatnie ubogich mieszkańców miasta (rowerem dojeżdżał do najodleglejszych nawet dzielnic miasta), w tym także przeprowadzający potajemnie szczepienia Polaków przeciwko szerzącym się wówczas chorobom zakaźnym, ale również jako lekarz-społecznik, organizujący szeroką akcję pomocy materialnej dla najuboższych jego mieszkańców. Nadano Mu nawet z tego powodu przydomek „drugi Marcinkowski”.
Jesienią 1939 po powrocie do Poznania został zaprzysiężony do organizacji Ojczyzna przez por. Stefana Adama Schmidta. W końcu 1939 został zaprzysiężony do Służby Zwycięstwu Polsce przez por. Czesława Surmę. Od jesieni 1939 będąc osobistym lekarzem biskupa Walentego Dymka współpracował z nim w tworzeniu Kościoła Podziemnego.
W marcu 1940 ppłk Rudolf Ostrihansky powołał Pierwszą Komendę Poznańskiego Związku Walki Zbrojnej (ZWZ). W skład Komendy Okręgu wszedł m.in. Franciszek Witaszek. Wówczas ponownie został zaprzysiężony przez Ostrihanskyego i mianowany do stopnia kapitana czasów wojny. Komenda Okręgu zawierała wszystkie piony organizacyjne ZWZ a Witaszkowi powierzono dowodzenie III Wydziałem sanitarnym.
Rozkazem płk. Roweckiego z 20 kwietnia 1940 r. z ZWZ wyodrębniony został Związek Odwetu jako osobny pion sabotażowo-dywersyjny do prowadzenia walki bieżącej i posiadający własną sieć łączności. W czerwcu 1940 Witaszek został Pierwszym Szefem Związku Odwetu Okręgu Poznań. Okręg Poznań obejmował tereny Wielkopolski wcielone do III Rzeszy Niemieckiej.
Władze okupacyjne zezwoliły dr. Witaszkowi na prowadzenie praktyki lekarskiej dla Polaków, dlatego mógł ich leczyć i potajemnie szczepić przeciw chorobom zakaźnym. Przyjmowanie pacjentów w gabinecie lekarskim i wizyty domowe ułatwiały mu działalność konspiracyjną i stanowiły przykrywkę do wykonywania rozkazów ppłk. Franciszka Niepokólczyckiego, któremu bezpośrednio podlegał.
Wskutek denuncjacji i dekonspiracji przez gestapo organizacji „Witaszkowców”, dr Franciszek Witaszek został aresztowany przez gestapo wraz z innymi członkami Związku Odwetu 25 kwietnia 1942 roku.
W kwietniowy, zimny dzień 1942 r. do gabinetu lekarskiego przy ul. Wrocławskiej 5 w Poznaniu wkroczyło kilku rosłych mężczyzn w skórzanych płaszczach i kapeluszach. Po chwili wyprowadzili trzech lekarzy i ich pacjentów – wszyscy wsiedli do zaparkowanych przed domem czarnych samochodów. Auta zatrzymały się dopiero przed budynkiem gestapo na Ratajczaka (Ritterstrasse).
Z tamtego dnia Maria, najstarsze dziecko Haliny i Franciszka Witaszków, zapamiętała „poranne prośby ojczulka, żeby mamunia nie przychodziła tym razem do jego gabinetu. Ale mama nie posłuchała”.
Wieczorem do mieszkania Witaszków ktoś przyniósł wiadomość, że „rodzice przyjadą do domu za jakiś czas, bo na razie nie mogą wrócić”.
Halina Witaszek powróciła do swoich dzieci dwa tygodnie później. Twarz męża zobaczyła dopiero trzy lata później, na zdjęciu w poznańskim Zakładzie Medycyny Sądowej – głowa doktora spoczywała w słoju z formaliną.
Po ośmiomiesięcznym śledztwie i torturach najpierw w siedzibie Gestapo (obecnie „Dom Żołnierza” na rogu ul. Niezłomnych i ul. Królowej Jadwigi), A POTEM W FORCIE VII , w słynnej celi 66 (pozbawiona okien betonowa klatka), został skazany przez Policyjny Sąd Doraźny w Poznaniu na karę śmierci przez ścięcie.
Jesienią 1942 r. w Forcie VII pojawiła się wysoka komisja Urzędu Bezpieczeństwa Rzeszy z Berlina. Witaszkowi gestapowcy podsunęli propozycję: wyjazd i osiedlenie się z rodziną, w dobrych warunkach w Niemczech, w zamian za pracę dla III Rzeszy. Odmówił.
Stracony w bunkrze nr 58 Fortu VII w Poznaniu w dniu 8 stycznia 1943 roku wraz z innymi 30 „Witaszkowcami”, wśród których było 6 kobiet.9 Oczekując na egzekucję, „Witaszkowcy” śpiewali hymn narodowy.10 Zginął, mając niespełna 35 lat.
Głowę doktora Niemcy wstawili do słoja ze spirytusem z naklejoną informacją w jęz. niemieckim „Kopf eines intelligenten polnischen Massenmorders” (pol. „Głowa inteligentnego polskiego masowego mordercy”).[1]
Głowy czterech straconych w styczniu 1943 r. konspiratorów odnaleziono w poznańskim Zakładzie Medycyny Sądowej przy ul. Śniadeckich. Na żądanie niemieckich profesorów po egzekucji w Forcie VII głowy obcięto gilotyną i przeznaczono do celów badawczych. Głowę Franciszka rozpoznał woźny zakładu, który znał doktora przed wojną.
W marcu 1943 roku żonę Franciszka Witaszka, Halinę zesłano do obozu koncentracyjnego Auschwitz-Birkenau, a ich dzieci: pięcioletnia Alodia i trzyletnia Daria zostały wysłane do obozu koncentracyjnego dla dzieci w Łodzi. Po przejściu selekcji rasowej zostały poddane germanizacji w ośrodku organizacji Lebensborn tzw. „Gaukinderheim” w Kaliszu.[2] W połowie stycznia Alodia i Daria zostały wysłane do innego ośrodka Lebensborn o nazwie „Pommern” w Połczynie-Zdroju gdzie zmieniono im nazwisko na Wittke. Niemcy sfałszowali metryki dzieci zmieniając miejsce urodzenia na Niemcy i jako „dzieci niemieckie” zostały przekazane do adopcji niemieckim rodzinom. Alodię „Wittke” oddano rodzinie Wilhelma Dahla w Stendal w Meklemburgii, a Darię rodzinie Edmunda Schoeln z Weitra w Austrii. Pozostałą trójkę dzieci Witaszków: dziewięcioletnią Mariolę, siedmioletnią Iwonę i rocznego Krzysztofa ukrywali członkowie rodziny.
Halina Witaszek przeżyła wojnę i odzyskała po wojnie swoje dzieci.
Halina Witaszk wróciła do Poznania z Ravensbruck 18 maja 1945r. Poszła wprost do willi na Senatorską 5, ale zamiast męża i dzieci zastała tam rosyjskie wojsko. Willa była okradziona przez Polaków i zdewastowana. Od sąsiadów dowiedziała się, że dwie córki zostały zabrane przez gestapo.
U rodziny w Ostrowie odnalazła tylko Mariolę, Iwonę i Krzysia. – Było wcześnie rano. I jaki krzyk! Wszyscy w koszulach biegli przywitać się z mamą! – opowiada dziś Mariola. I tylko mały Krzyś nie mógł zrozumieć, dlaczego do nieznanej mu kobiety ma mówić „mamo”. Mamą była przecież ciocia. „Mamunia prosi, żeby mamunia przyszła do mamuni” – mówił na wszelki wypadek. Alodia i Daria odnalazły się w Niemczech po długich poszukiwaniach pod koniec 1947 r. Mówiły tylko po niemiecku, a po powrocie do Polski planowały nawet ucieczkę do nowych matek. Minęło wiele lat, zanim odnalazły się w ojczystych stronach.
Ówczesne władze Halinie Witaszek oraz dzieciom aż do 2 listopada 1954 r. nie pozwalały zamieszkać w Poznaniu, ponieważ „dr Franciszek Witaszek nie pracował dla Polski Ludowej”.
Poznań uczcił Jego pamięć w dniu 25 listopada 1945 roku, kiedy to nieprzebrane tłumy wypełniły Plac Wolności, skąd ruszyły w kondukcie pogrzebowym na cmentarz wojskowy na stokach Cytadeli.
Ktokolwiek spotkał się dr Witaszkiem w czasie okupacji, wspominał Go jako niezwykle żarliwego patriotę, szlachetnego człowieka o gorącym sercu i kryształowym charakterze.
Odznaczenia
Drugi od lewej Franciszek Witaszek.
Miasto Poznań swojemu bohaterowi. Tablica w Zamku Cesarskim w Poznaniu.
Śmigiel – tablica pamiątkowa w 60-tą rocznicę śmierci, upamiętniająca miejsce urodzenia i zamieszkania dr. med. Franciszka Witaszka ur. 04.09.1908 r., żołnierza Armii Krajowej, działacza społecznego, harcerza, który zginął w Forcie VII w Poznaniu 08.01.1943 r. (tablicę ufundował Krąg Starszych Harcerzy Seniorów 11.11.2003
„Fuhrers Geschenk-audycja o germanizacji polskich dzieci”
Na stronie Polskiego Radia: pod numerem 11 można posłuchać archiwalnej audycji, której bohaterkami są min.żona dr. Witaszka, Halina oraz córki Alodia i Daria. Tytuł tej audycji „Fuhrers Geschenk – audycja o germanizacji polskich dzieci”
Drugi od lewej – po prawej i lewej dłoni bracia. Był u nas w 1939 roku….później Tanzania i okolice Oxfordu jako lekarz i obywatel brytyjski.
Kim był , jakim człowiekiem , dowódcą, żołnierzem , lekarzem?……….. odpowiedź – ratował życie żołnierzom września 1939 roku a później bezbronnym mieszkańcom Warszawy i żołnierzom Powstania Warszawskiego.
Proszę prześledzić wspólnie ze mną jego historię.
W spisie Kwatermistrzostwa Armii Poznań , zaszczytny tytuł i stanowisko. Szef Służby Zdrowia płk doc. dr Teofil Kucharski.
Informację o jego pobycie we wrześniu 1939 roku na bliskich nam terenach odnalazłem w pracy doktorskiej Pana Zdzisława Andrzejewskiego o Poznańskim Szpitalnictwie Wojskowym. Oto urywek z obszernej pracy doktorskiej.
Szpital Ujazdowski w Warszawie , którym pracował po przegranej Bitwie nad Bzurą płk Teofil Kucharski w planach Komendantury Sanitarnej Armii Krajowej na czas Powstania Warszawskiego nie figurował jako szpital wojskowy. Wstrząsająca relacja z szóstego dnia Powstania Warszawskiego i postawa lekarza , który leczył i ratował żołnierskie życie w pobliżu Żychlina.
Szpital i Zamek Ujazdowski rok 1949 , jego wojenne dzieje i na koniec JEGO HISTORIA.
Rozmawiając dziś z Panem płk Andrzejem Szutowiczem , byłym dowódcą Garnizonu w Czarnem i pasjonatem historii , podkreślił w rozmowie , że głównymi lekarzami i szefami Służby Zdrowia różnych formacji wojskowych ( ja pisałem o Armii Pomorze i Armii Poznań) , zawsze zostają ludzie o wyjątkowych charakterach dowódczych i zdolnościach logistycznych na wypadek wojny. Życiorysy dwu lekarzy , którzy byli w Żychlinie lub w jego pobliżu niewątpliwie to potwierdzają.